XV Zlot już niestety za nami. Poniżej literacka relacja autorstwa Magdaleny z Lublina:
(dla tych, którzy nie lubią czytać wkrótce będze wersja video)
18 dni. Tyle minęło od mojego wyjazdu na zlot. (…) Myślę, że to był jeden z najlepszych, jak nie najlepszy ze zlotów do tej pory. Bo o ile mnie pierwsze zachwycały i uskrzydlały, to ten XV zlot spowodował u mnie odblokowanie, uwolnienie i wyluzowanie tak całkowite, że tańczyć poczęłam bez mała z radością i zapałem, czego przez lata u mnie zaobserwować się na dało. A i Wiesław uspokojony jakiś taki, i Baśka uległa, i towarzystwo zgodne i posłuszne to i tańczyć, śmiać i śpiewać chciało się bez końca!
Tyle tytułem wstępu. A po kolei było to tak:
W piątek rano rześcy i pełni zapału odbyliśmy próbę nagłośnieniową dla naszych 5 wybranych piosenek i zgodnie z ustaleniami stroiliśmy świetlicę na wieczorną zabawę.
Były chorągiewki z ELO i plakaty z ELO, galeria z ELO i ulica im. Jeffa Lynnea, i ELO na nieboskłonie, i ufo-ELO,
i ELO w głośnikach i na podwórzu, na autach i przede wszystkim w sercach fanów z całej Polski i świata!
Był Wiesio i Basia z Brwinowa – nasi gospodarze, dobroczyńcy i przyjaciele najwięksi. Był Piotr z Poznania, Kasia z Olsztyna, Adaś z Milanówka, Damian z Zielonej Góry, Tomek i Bożena z Warszawy, Andrzej, Beata i Kasia z Przemyśla, Beata z mężem z Kostrzyna, Robert z Warszawy, Madzia z Józkiem ze Śląska, Tomek nie wiem skąd, Magda z Grodziska, i kilku Piotrków: z Bełchatowa, z Sosnowca, z Grodziska Mazowieckiego, z Brzegu, Artur z Gdyni oraz kilkastu nowych fanów z całek Polski. No i był Andreas z Niemiec zachwycony nami i Przyjaciel o zmiennym imieniu z Czech. Był też obficie zastawiony stół. Były wspólne śniadania i kolacje, kawki i pogawędki.
By tradycji stało się za dość zażądaliśmy od Wiesława oficjalnego otwarcia imprezy, a potem koledzy z zagranicy przedstawili nam się. Przywitaliśmy ich z entuzjazmem a oni nas z sympatią.
Następnie na rozgrzewkę, jako nadworna, główna i naczelna animatorka rozpoczęłam konkursy. Było uzupełnianie słów w piosenkach, łączenie ze sobą tytułów i płyt, a także konkurs, który rozbawił nas nas do łez, a mianowicie każdy z nas musiał na środku wedle tego co w słuchawkach odśpiewać pieśń ELO bez używania słów a tylko podśpiewując i nucąc, a inni musieli to co wyśpiewane odgadnąć. Najlepsi słuchaniu okazali się Madzia i Piotr ze Śląska. A najlepiej zinterpretował pieśń Adaś z Milanówka i otrzymał za to nagrodę specjalną od Wiesia. Do wygrania były przytulaśne poduszki z Jeffowym obliczem. Niezliczone kubki z motywem ELO. Płyty CD ELO. Milion skarpetek z logo ELO. ELO koszulki. ELO czapeczki. ELO znaczki. ELO otwieracze do butelek. ELO zawieszki. ELO breloczki. Słuchawki, plecaki, torby, plakaty zlotowe i morze gadżetów gminnych… Wszystko to rozdałam chętnie i ręką szczodrą podczas konkursów, jak i w tajemnicy przed miłościwym organizatorem tuż przed imprezą… Każdy na koniec do domu wiózł naręcze suwenirów i szczęście wymalowane na twarzy!
Gdy już wszystkie gadżety w piątkowym konkursie zostały rozdane, rozpoczęliśmy karaoke. Odważnych było kilku lecz my przecież mieliśmy już przygotowane, prze-próbowane, wystudiowane piosenki Jeffa. Najpierw było nieśmiertelne Xanadu (wrrr…) (ale tym razem w mocno hardcorowej wersji). Potem Learning to fly i Surrender a my z siostrą chórki. W końcu siostra zachwyciła wszystkich i zaskoczyła swoim Midnight Blue (Andrzej z Przemyśla zarzucił nam playback…) a wieczór kończyłam ja z znienacka dodana piosenką pt: The Way Lifes Ment To Be ze specjalną dedykacją dla Wiesia, bo to jego ulubiona piosenka… Potem były tańce, śpiewy, długie Polaków rozmowy…
Sobota zaskoczyła nas wielokrotnie swą obfitością i było wesoło, miło, ciekawie. Najpierw wyprawa do muzeum PKiN na wystawę figur robionych ze stalowych odpadów. Genialna, a i bawiliśmy się na niej jak dzieci, przednio!
Potem czas wolny, obiad, zakupy i kolejna atrakcja: występ zespołu tanecznego w przebojach ELO All over the world i Rock and roll is king. Dziewczyny były cudowne i bez najmniejszego problemu porwały zgromadzony tłum.
Gwiazdą wieczoru miał być zespół z Poznania Sun Flower Orchetra z coverami ELO, ale wolę pamiętać z tego wieczoru raczej występ dziewczyn… W każdym razie innym słuchaczom się podobało (…)
Po tych wszystkich atrakcjach wróciliśmy do świetlicy w Otrębusach i ponownie zajęliśmy się konkursami, śmiechem i zabawą, i nawet zmuszona do przyjazdu młodzież swoich rodziców, odnalazła sobie rozrywkę i nie nadwyrężała naszej cierpliwości swoim marudzeniem.
Kiedy po małych perypetiach spotkaliśmy się wszyscy przy ognisku i raczyliśmy się pieczonymi kiełbaskami z chlebem – to też jak wiele innych rzeczy materialnych na tym zlocie otrzymaliśmy za darmo – wszyscy poczuliśmy się jak w rodzinie, jak na miejscu, jak część puzzli pasująca do pozostałych a ja poczułam się po prostu szczęśliwa i zadowolona, bo najedzona!
I kiedy już myśleliśmy, że atrakcji na ten dzień starczy Wiesław wydobył z głębin swojej pamięci i reklamówki nagrody specjalne dla uczestników zlotu, a także kolejną przytulaśną poduszkę z Jeffem, którą odważnie swym śpiewem wygrał nasz kolega z Czech. A był on tak miły i wyrozumiały, że za moją prośbą chętnie na koniec odśpiewał nam Jożina z Bażin i już wszyscy, wszyscy kontenci ruszyliśmy w tany na parkiecie. Ja, jak nigdy, obtańcowałam wszystkich dostępnych Panów. I tak do późnej nocy… Przyjaciele, zabawa i śmiech!
Niedziela jak zwykle zaczęła się od wspólnego śniadania i opowiadania wrażeń z dnia poprzedniego.
A było tak miło, że chciało nam się zostać i jeszcze i jeszcze ze sobą, a nie żegnać na rok…
Niestety mus to mus i już koło południa pędziłyśmyz siostrą jej luksusowym autem w stronę Olszyna i nowej przygody…
Każdemu kto rozpoznaje muzykę ELO, każdemu kto lubi się bawić kulturalnie i długo, każdemu z Polski, każdemu ze świata polecam nasze zloty dla cudownych ludzi, dla przyjaźni i dlatego że warto tam bywać!
Pozdrawia Magdalena z Lublina