Polski Fanklub ELO

Long Wave – nowa płyta Jeffa

26 sierpnia 2012 napisał

Wszyscy fani już wiedzą, że nowa płyta Jefa będzie zawierać covery różnych starych piosenek oryginalnie śpiewanych przez innych wykonawców.

A skąd wziął się tytuł „Long Wave”? Wielu z nas już się domyślało – teraz Jeff sam to wyjaśnia:

Nazwałem tą nową płytę „Long Wave” – „Fale Długie”, ponieważ wszystkich piosenek, które na niej śpiewam słuchałem kiedyś w radio na falach długich jako dziecko, dorastając w Anglii w Birmingham. Te utwory zabierają mnie z powrotem do poczucia wolności w tamtych czasach i przywołują uczucie kiedy pierwszy raz pełne mocy fale muzyki dobiegały z mojego starego kryształkowego radia. Ojciec również zawsze miał włączone radio więc te piosenki utkwiły mi w głowie na 50 lat. Możecie sobie tylko wyobrazić jakie to wspaniałe uczucie wydobyć je z głowy po tylu latach. ((…)get them out of my head…)

/* TEST KOMENTARZY */

Napisz komentarz

Dodaj komentarz

/* KONIEC TESTU KOMENTARZY */

64 komentarze do “Long Wave – nowa płyta Jeffa”

  1. 21stcenturyman pisze:

    Wiesz, to chyba przez te mrozy :-)
    Teraz jak odpuściły, wróciły i chęci do pisania tutaj i jako takiej aktywności, a mam sporo drwa do porąbania :-D
    No i coraz bliżej do płyty Jeffa, a i sporo jego muzyki naokoło…

  2. reason8 pisze:

    A tak w ogóle 21St… witaj ponownie na forum:) Nieskromnie napisze że sie stęskniłem;)

  3. reason8 pisze:

    Pojdę Jego tokiem myślenia: Jeff jest Boski! Zaprawde powiadam Wam:)

  4. 21stcenturyman pisze:

    reason: o g wiemy już sporo:
    - nie dba o konwenanse
    - nie używa caps locka
    - ma różnie kojarzący się nick
    - a przede wszystkim uwielbia Jeffa :-)

    Witaj g!

  5. reason8 pisze:

    g – no to błysnąłeś na forum:) A Dzień Dobry… jestem z… lubię…. To że Jeff jest Boski wszyscy wiemy – a o Tobie nic. Coś bliżej o sobie:)

  6. g pisze:

    boski jeff

  7. 21stcenturyman pisze:

    No,tak…
    Posłuchałem i nie chcę być zwykłym rewanżystą, ale baaaardzo niezwykłym rewanżystą:
    uff! żartowalem :-)
    To nie ma sensu! To udowadnianie swoich racji – mi się podoba to, komuś coś innego…
    Ja może się nie znam, ale to czy tamto jest moim klimatem, a co innego nie. Sam Rod Stewart niby ok, spoko itd. Ale jego maniera śpiewacza kojarzy mi się … uwaga … z obstrukcją. Nie bedę tego rozwijał, wiadomo o co chodzi.
    Nie wiem, czy mi przeszkadza takie wybrzydzanie w słuchaniu tej płyty, może się trochę dziwię. Nie twierdzę, że cały świat wzdycha do Long Wave, ale wytęsknieni fani na pewno…
    Może szkoda, że nie jestem takim znawcą.
    Może jednak dobrze, że nie jestem.

  8. Kajman pisze:

    Gdybym pisał znów to co już pisałem, zapewne zrzygali by sie wszyscy.
    Dlatego dodam tylko do spostrzeżenia Smerfa i Pinek41, ze czas przywracania stylu „stare – na nowe” najlepiej zrobił właśnie Rod Stewart. I wyszło mu, cóż… genialnie! Nie ganię Jeffa za to, ze nagrał swoje spojrzenie muzyczne na wlasne lata młodości. Cóż On to tak widzi, a mnie sie to nie podoba.

    Acha, zjadłem 3 kartki – za 3 utwory, które słucham.
    Moja uwaga – bez coli nie dałbym rady :-)

  9. pinek41 pisze:

    Wersja R.Stewarta jest naprawdę słodka. I te solówki na trąbce i saksofonie… Miodzio.

  10. Smerf Maruda pisze:

    U Magdy i u Kajmana na liście tych lepszych kawałków znalazło się „Beyond the sea”. My też słuchając płyty w domu wciskaliśmy „repeat” bardziej przy tym utworze niż przy innych, dopóki …. doputy Koleżanka Małżonka nie przypomniała sobie, że przecież niedawno nagrał to również „ten, no…, no wieeesz, ten taki przystojny co chrypi” – po krótkim dochodzeniu doszliśmy, że chodzi o Roda Stewarta. Poszukaliśmy tej wersji i … Jeffowa nagle jakby trochę nam zbladła….

    Gdyby ktoś chciał posłuchać:
    http://www.youtube.com/watch?v=vsgnaws-i7A

  11. pinek41 pisze:

    Smerf Maruda święta prawda i trafne porównanie. Ja osobiście męczyłem się przy słuchaniu tej płyty… i nie wracam często do niej. Szkoda wielka. Ale to już nie moja wina. No i szkoda że nie dostaliśmy JODY… Bo to ,to już inna bajka!!! Magda , jako fan zagłosowałem… Ale zestaw wyszedł: Adele. Anathema. Dead Can Dance, Luxtorpeda i … J.Lynne :-) Może nie przepadnie.

  12. Smerf Maruda pisze:

    cyt. 21stcenturyman: „Madziu, a If I Loved You??? Tam każda sekunda mną potrząsa. :-)

    Jeżeli cokolwiek mną potrząsa, to właśnie ten utwór – sekcja rytmiczna nieodparcie przywodzi na myśl prasę hydrauliczną walącą jeden po drugim błotniki do Malucha albo kafar wbijający pale w ziemię na budowie autostrady. A na pewno nie kojarzy się z muzyką…

  13. 21stcenturyman pisze:

    Ja już głosowałem w sobotę, zarejestruję Beatę, Kasię, zwierzakom dam spokój. Madziu, a If I Loved You??? Tam każda sekunda mną potrząsa. :-)
    Osobiście też nie lubię, gdy Jeff oddaje hołd typowym rock’n'rollom, ale są wyjątki, w tym Let It Rock – to naprawdę świetnie brzmi, a wyśpiewywane przez Jeffa słowa „blues” i potem „train” to dla mnie TE momenty, na które czekam. Utwór wybrzmiewa już przy 1:48, tak więc co niektórzy nie zadługo muszą się z tym męczyć ;-)

  14. Magdalena z Lublina pisze:

    KOCHANI!!!
    PROSZĘ SIĘ ZALOGOWAĆ NA LP3 I GŁOSOWAĆ , NO BO NAM PRZEPADNIE!!!

  15. Magdalena z Lublina pisze:

    „Pojawiło sie u mnie wydawnictwo Jeffa…
    Na pohybel, przepraszam, miernota…
    Wyróżnię trzy numery (godne polecenia):
    1. So Sad
    2. Love Is A Splendored Thing
    3. Beyond The Sea

    Szkoda, ze nie ma Jody…”

    No wiesz!!!
    Jest czadowo. Ja lubię wszystkie oprócz jednej piosenki! Weź no się wsłuchaj jeszcze parę razy i w muzykę i w tekst i oddechy Jeffa i gitarę i… Ja najbardziej lubię:
    1. Bewitched, Bothered and Bewildered – brzmi mi Markowo – niedźwieckowo czyli ukochanie!
    2. So Sad (To Watch Good Love Go Bad) o mnie, niestety…
    3. Mercy, Mercy – moja piosenka!
    4. At Last – od pierwszego posłuchania!!!

    A takich klimatów nie lubię – Let It Rock.

    Ja tu piszę a MN do południa gra Jeffa i gra JOE WALSH w produkcji Jeffa i mnie zaczepia – no to lecę na stronę… MN!

  16. 21stcenturyman pisze:

    O Long Wave ciepło wyraża się m.in. Marek Niedźwiecki, który, jako że siedzi w muzyce po uszy, mógłby przejechać się po Jeffie, ale jego zdanie jest zbieżne z moim: im więcej słucham, tym bardziej mi się podoba CAŁOŚĆ – odnajduję to, na co moje zmysły zostały już dawno zaprogramowane, dlatego tak bardzo są one kompatybilne.
    A ja już się łudziłem, że te 100 kartek faktycznie zabiera wiele czasu :-D

  17. Kajman pisze:

    Pojawiło sie u mnie wydawnictwo Jeffa…
    Na pohybel, przepraszam, miernota…
    Wyróżnię trzy numery (godne polecenia):
    1. So Sad
    2. Love Is A Splendored Thing
    3. Beyond The Sea

    Szkoda, ze nie ma Jody…

  18. 21stcenturyman pisze:

    Ten link może się przydać. Kto ma trochę czasu, niech sobie porówna.

    http://www.youtube.com/playlist?list=PLEA8D2B33C7F21C12

  19. Kajman pisze:

    Trudno wybrać ulubiony kawałek…
    Co „jakiś” czas zmieniają sie moje ulubione utwory ELO, których słucham…
    Poprzednio był „Oh No Not Susan”… (1973)
    Obecnie jest „Laredo Tornado”… (1974)

  20. reason8 pisze:

    A wg mnie Hello… wcale nie jest taki wielki, zresztą jak i inne odrzuty z Secret Messages jak chociażby Mandalay, No Way Out czy inne. Wyjatkiem jest Endless Lies, który znalazł się na Balance of Power i singlowy Building Have Eyes. Zresztą Secret Messages jest jednym z moich ulubionych albumów ELO i ma do niego sentymentalne podejście. Jak dla mnie magiczne są: Stranger, Is It All Right, Stepping Out, Shanghri-La, One Summer Dream czy np. 21th Century Man. Oto i magia ELO:)

  21. pinek41 pisze:

    Nie wiem czemu,ale tak mi się na tym utworze czas zatrzymał… I tak zostało. Wymienione przez Ciebie Kajman utwory też są dobre,uwielbiam je. Ale czy sa ponad Hello My Old Friend?? Na Zoom uwielbiam Moment in Paradise. Ale dla mnie Hello My Old Friend jest tym ostatnim z WIELKICH! Dalej to już dobre, b,dobre… Kajman a Twoj taki wielki?

  22. Kajman pisze:

    Pinek41, przeciez po Hello My Old Friend (umieśćmy go teoretycznie w 1983), były jeszcze inne perły! Chociażby z Balance Of Power (a to juz 1986) – utwór pierwszy strona druga – Sorrow About to Fall. Dla mnie magiczny, taki jak za „dawnych” czasów, gdzie co rusz to odkrywam w nim nowe pokłady dzwiękowe :-) Dodam jeszcze Helpless i Love Changes All(mimo, że Jeff zaczął je pisać w 1982) jednak ukazały się w 2000 na Falshback! Wreszcie Zoom, co powiesz na State Of Mind – zagrany ze wszystkimi atutami Jeffa (!) klasyka (!)

  23. pinek41 pisze:

    … właśnie wzięło mnie na wspomnienia i w myślach szukam ostatniego , naprawdę WIELKIEGO utworu Jeffa… u mnie wyszło że to Hello My Old Friend… a co Wam wyszło? Pozdrawiam

  24. pinek41 pisze:

    A ja mam nadzieję ze nie będzie to jakiś vol.2 Długich Fal. Knopfler wydal piekną płytę, ale jak to mówie : to inna pólka muzyczna,wirtuoz gitary. Wracajac do Jeffa… Caly czas myśle , ze to wszystko co robi to robi dla mamony. Laptop i gitara… oni malo kosztują. A muzyk sesyjny wiecej by sobie zaśpiewał. Kiedyś myślałem ,że najgorszy etap w jego karierze to Balance Of Power ależ sie myliłem… Teraz ta płyta jest jak perełka w porównaniu z tym co teraz słyszę. I tak właśńie zaniża się poziom…

  25. Kajman pisze:

    Jeśli Jeff naprawde ma w zamyśle realizacje nowego przedsięwzięcia, to dobrze.
    To, ze można widać na przykładzie Marka Knopflera i najnowszym albumie.
    Klimat, aranżacje jak w najlepszych czasach i wszyscy pod wrażeniem!

    A Jeff czy nadal będzie tworzył muzykę z dwoma swoimi kolegami?
    Mam na myśli laptopa i gitarę?
    Oby tak sie nie stało, bo zaczną w niego wątpić nawet najbardziej zagorzali…

    Ot życie…

  26. Andrzej pisze:

    Przeczytajcie na eloespagna relację z gali – nie wszystko mogę zrozumieć nawet z google-tłumacza, ale trochę się da. Wynika np. z tego, że Jeff jest na progu rozpoczęcia …nowego etapu jego kariery :-)

  27. Andrzej pisze:

    Dobre! :-D
    No, jest tych parę kawałków dancingowych w historii Jeffa, ale…
    Nie wierzę, że Jeff zatraciłby instynkt samozachowawczy, czyli elementy samokrytycyzmu, no bo przecież poniżej pewnego poziomu, jak legenda głosi, nie schodzi.
    Co do filmu, to musielibyśmy przenieść się w czasie za pomocą Smerfowego wehikułu, bo to już the past – odbyło się :-)

  28. Smerf Maruda pisze:

    Running scared – byłem ciekawy, co Jeff jest w stanie z tym zrobić, bo lubię piosenki Roya Orbisona i nie bardzo widzę kogoś innego – zwłaszcza w tym – specyficznym utworze. Posłuchałem tego fragmentu z Amazona…


    błeeee – nie podoba mi się…

    PS
    Tak idąc tym tropem – California Blue to też całkiem przeciętny kawałek, który nieodparcie kojarzy mi się z dancingiem dla emerytów w sanatorium w Ciechocinku i TYLKO głos Orbisona zrobił z niego przebój…..

  29. reason8 pisze:

    Film po premierze zapewne będzie dostępny w sieci, a może nawet niedługo wydany na dvd. Tak czy owak obejrzymy:)

  30. Kajman pisze:

    Chętnie zobaczył bym ten film „Reel to Reel: Mr. Blue Sky: The Story of Jeff Lynne and ELO”

    Może wybierzemy się na wieczorny program do The Grammy Museum w LA?
    Akurat środę mam wolną….

    ;-)

  31. Andrzej pisze:

    Odsapnijmy :-)
    To nie wg Hiszpanów, to ta gala w LA z udziałem Jeffa: (to wiadomość sprzed kilku dni)
    .
    Electric Light Orchestra mastermind Jeff Lynne is set to make a special appearance at The Grammy Museum on Wednesday, September 12th. MSO sent over these details:
    The appearance comes in advance of the October 9 release of two albums on Frontiers Records: the solo disc Long Wave, a tribute to some of the very songs that originally inspired him, and Mr. Blue Sky–The Very Best OF Electric Light Orchestra.

    The evening’s program will consist of a screening of „Reel to Reel: Mr. Blue Sky: The Story of Jeff Lynne and ELO” and a discussion about the film, moderated by Vice President of the GRAMMY Foundation and MusiCares, Scott Goldman.

    No więc ja pytam: gdzie się zapodział nasz Smerf, aby się wypowiedzieć w sprawie „Casio”, no i potłumaczyć trochę by trzeba było ;-)

    Uff!… Nowa płyta… Z nowymi piosenkami… Aranżacje, których pragniemy… Kosmos…Tak będzie! :-)

  32. pinek41 pisze:

    Andrzej dzieki za newsa!!! Ciagnąc temat Running Scared… Wiesz, każdy może sie odważyc i to zaśpiewać. Ale laury zbiorą ci co zrobią to wybitnie. I wcale nie muszą to robić jak Orbison. Jego nie da się podrobić!!! Co do tego Casio, chodzilo mi o podkład muzyczny… Bez urazy,dawno nie słyszalem tak mdłego podkładu muzycznego. I gdzie ta perfekcja i kunszt Jeffa podziała się w tej interpretacji??? Pozdrawiam.
    p.s miodu na serce troche tą wiadomością wlałeś! Coś będzie:-)

  33. reason8 pisze:

    A więc co? W 2013 wg Hiszpanów nowy album Jeffa z jego piosenkami? La Sorpresa de Jeff Lynne:)

  34. Andrzej pisze:

    I tak Jeff zrobił sobie z Long Waves i Mr. Blue Sky rodzaj „Afterglow” i „Flashback”.
    Tak dla przypomnienia się.
    :-) :-P :-D

  35. Andrzej pisze:

    WIE-DZIA-ŁEM!!!!!
    Czułem to i tak interpretowałem zapowiedzi Jeffa!!! Głowy do góry!
    Przetłumaczcie tę nowinę, kto tam habla espagnolo???:

    La SORPRESA de JEFF LYNNE
    Por JRequena
    13 de septiembre de 2012

    La noticia actual sobre JEFF LYNNE y que acapara todos los foros de discusión musicales son las declaraciones por parte de JEFF LYNNE el pasado día 12 de septiembre durante el evento en The GRAMMY Museum, en el que comunicó que existe un nuevo álbum de estudio con material completamente nuevo que saldrá el próximo año 2013 a la venta.
    Esta información salió a raíz de las preguntas de Scott Goldman, Vicepresidente de la Fundación GRAMMY al preguntar por sus nuevos álbumes, a lo que JEFF respondió que después de „LONG WAVE” y „Mr. BLUE SKY: THE VERY BEST OF ELECTRIC LIGHT ORCHESTRA”, y ya en 2013 aparecerá un NUEVO ÁLBUM CON NUEVAS CANCIONES, e incluso añadió que ya tiene acabadas ocho de las canciones para ese disco.
    Como no podía ser de otra manera, el público asistente rompió en vítores y aplausos.

    :-) :-) :-) itd. itp.

  36. Andrzej pisze:

    Ja już tak nie odbieram tego. Za dużo dobrych doznań, aby podzielić to w ten sposób. Balance of Power w wersji remastered powinna Ci coś niejako zrekompensować – a swoją drogą myślę, że tu mamy przednówek tego, co Jeff chce nam zaprezentować na składance Mr. Blue Sky – nowe wersje.
    Do pinka41:
    Nasza koleżanka, ba! przyjaciółka Madzia powiedziałaby „oj tam, oj tam!”
    Myślę, że wersja Running Scared Jeffa jest „bardziej miękka” od oryginału, z tym wokalem to może niepotrzebnie starał się wcielać w Roya, ale żeby od razu, że stare „Casio” Dlaczego niby stare ;-)
    Dobra, za odpowiedź niech Ci posłuży komentarz, który znalazłem na youtubie pod wersją oryginalną (sprzed 6 miesięcy):

    Roy’s best. I’ve never heard anyone try to cover it and no one ever should, if only for their own self respect. I suspect that most people have a Running Scared Moment in their lives somewhere…
    Jak widzisz, ktoś jednak się odważył…
    Może Smerf Milczek przetłumaczy :-)

  37. Kajman pisze:

    Andrzej uderzyłeś w moja czułą, sentymentalną nutę! Teraz muszę to napisać!
    Pamiętam również ten dzień (środa), kiedy w Trójce była prezentowana płyta Balance Of Power! Jaki byłem wtedy dumny! Świat nie istniał – tylko ja, radio i magnetofon kasetowy z przyciskiem „zapis”, na którym palec tkwił całą audycję, aby nie przegapić nawet ułamka sekundy i mieć już! już! nowa płytę ELO. Potem słuchanie do rana, każdego utworu po 100, a nawet 1000 razy!
    Oczywiście oczekiwałem fajerwerków…
    I co dostałem? Połowę płyty, tak sądziłem, ponieważ (nie wiem czy się ze mną zgodzicie) takie utwory jak ” Calling America”, „So Serious”, „Secret Lives”, „Send It” to jak napisałeś Andrzeju „podążanie za modą”. Byłem rozczarowany! Gdzie się zagubił mój Jeff!?
    Jednak… kiedy zabrzmiały pierwsze nuty „Sorrow About to Fall”, „Without Someone”, „Is It Alright”, „Heaven Only Knows” to nastąpiła „ELO reaktywacja”! Wiedziałem, że te utwory posiadaja wiele warstw, które będę odkrywał przez wiele wiele lat. I tak jest do dziś. To dla mnie ta lepsza częśc płyty.

    Ech, tym razem nie zamarudzę na koniec… :-)

  38. pinek41 pisze:

    Pewnie uznany zostane za heretyka,ale coz… Odniose sie do wypowiedzi Andrzeja. Nawet dobrze sie stalo ze plyta krotka…. przy jej poziomie to nawet dobrze. Bedzie szansa na vol2. Total time nie ma tu nic do znaczenia. Nawet krotka plyta a dobra ucieszy (patrz Traveling Wilburys) Co do porownania utworow Jeffa z oryginalami… To naprawde przepasc ale czasowa i techniczna i raczej nie na miejscu takie porownania. W tamtych latach nie nieli az takich mozliwosci . Wchodzili i nagrywali,czasami za pierwszym razem. I tu wychodzil ich kunszt muzyczny. A co do Rowu Marianskiego… tak jest ale raczej na niekorzysc Jeffa. Porownajcie Running Scared (Roy Orbison)… JEFF co zrobiles z tego!!! Te klawisze to jakas pomylka,jakies stare Caso czy co. A wokal… Uff

  39. Andrzej pisze:

    No nie! Pozostanę niezłomnym „adwokatem” Jeffa :-)
    Słucham tych wszystkich fragmentów teraz na okrągło i …po prostu cieszę sie, że słyszę głos Jeffa. To mi rekompensuje wszystko, przede wszystkim jedyną zasadniczą wadę Long Wave: JEST ZA KRÓTKA! Nie może być tak, że 11. utwór ma status bonusa przy takim total time płyty. Ponadto moja rada: słuchajcie duuuużo tego właśnie fragmentu, tzn. Beyond The Sea, nie opierajcie swojego wrażenia na tych nostalgicznych, refleksyjnych. Z kolei So Sad wcale nie jest taka „sad”, prawda? :-)
    Porównajcie utwory oryginalne z Jeffowymi – Rów Mariański. Nie przeszkadza mi nawet Wasza opinia o perkusji, ja tego (na szczęście nie słyszę, nie odróżniam). Nie wierzę, że Jeff zatoczył koło i nagrał płytę jak w przypadku ELO I (No Answer) niejako „pod prąd” oczekiwań. Wiem, że nie jest to szczególnie trafione porównanie, ale niektórzy tu wróżą dekadentyzm Jeffa, więc dlatego to skojarzenie.
    Gdybyśmy ludziom tzw. szarym puścili niesłyszany dotąd kawałek typu „Mambo Nr.5″, to jakie byłyby reakcje? Piotrze, to do Ciebie? Domyślam się, że wszyscy się przy tym bawili. Dlatego nie bazowałbym na opiniach ludzi „niewtajemniczonych”, bo proces pozyskiwania nowych fanów przez Jeffa jest teraz bardzo utrudniony – to muzyka dla koneserów. Jego głosu też. Gdy puszczam utwory ELO, które były przebojami, niejedny „obcy” odbiorca chętnie, tak jak z TV, przerzuciłby na inny kanał. Bo to ziarno musi trafić na „swój grunt”…

  40. Andrzej pisze:

    Nauczony doświadczeniem minionych lat (lepiej byłoby powiedzieć minionych płyt)staram się nie oceniać utworów Jeffa po pierwszym przesłuchaniu. Dopiero po wielu, dostrzegam elementy, bez których później nie wyobrażam już sobie całości. Tak było np. z płytą Balance Of Power, którą prezentował program III PR w audycji Zapraszamy do Trójki, a każdy utwór, co kilkanaście minut, poprzedzany był specjalnym jinglem… Wtedy też spodziewałem się kosmosu, a tu …brak kolejnego kroku ludzkości. Tak to odbierałem w trakcie prezentacji. I chociaż płyta ta nie jest ani odkrywcza, ani powalająca, a numery z saksofonem świadczą o chęci podążania za modą, to jednak ma swój klimat, słucha sie jej bardzo dobrze, a wersja remastered z bonusami „głaszcze po podniebieniu”. Zgadzam się z Wami, że chciałoby się jakiegoś osobistego przekazu Jeffa, zwłaszcza do wiernych fanów. Widocznie wybrał taką formę. Cóż… Jeszcze wierzę, że Jeffa interesuje jeszcze coś innego poza kasą.
    Dlatego bardzo interesująca jest opinia Twoich kolegów i koleżanki, Piotrze, ale … odesłałbym ich do początku mojego postu :-)
    A nasi politycy powiedzieliby, że to zdania wyjęte z kontekstu, te fragmenty piosenek oczywiście :-D
    Ale biorę także pod wzgląd opinię naszego Wieśka, który po wcześniejszym zjechaniu At Last, ocenił resztę na …super!
    Sami widzicie :-)
    Pozdrawiam!

  41. pinek41 pisze:

    Tez mam kolegow,znawcow i milosnikow muzyki przez wielkie M… Na temat ELO mieli rozne opinie,ze muzyka lekka,latwa i taki pop. Ale jedno mi przyznawali… Lynne to perfekcjonista. Dziieki tym znajomym poznalem bardzo rozną muzyke i inaczej zaczalem patrzec na nia. Ale ELO pozostawalo na piedestale. Czytajac Kajman Twoja wypowiedz pomyslaem sobie ze nie mial bym odwagi moim kolegom zapodac tej plyty… nie zniosl bym ich opinii. co do ZOOM Live … koncert idealny pod kazdym wzgledem. i technicznym(dzwiek dts sam miod na uszy),i muzycznym. Tam wszyscy grali!!! Kto wie… moze Long Wave live??? oby

  42. Kajman pisze:

    Ze względu na prace jaka wykonuje, czasem mam pare dłuższych chwil, aby posiedzieć przy kawie i pogadać z kolegami… Dziś pracuje całe 24 godziny. Wiedząc, ze będzie to mieszny skład osób, a dodatkowo lubiących muzykę, postanowiłem „z nienacka” dać im do przesłuchania urywki Long Wave, które są w necie. Na 4 osoby, które wzięły nieświadomie udział w teście, opinie były hmm… przytoczę.
    1. Kolega krótko „msza niedzielna ma wiecej emocji” po 20 minutach słuchania.
    2. Inny do mnie „miałeś zagrać pare utworów, a od 10 minut leci wciąż ten sam”
    3. Koleżanka „gość, który to nagrał to geniusz, albo idiota – jednych i drugich nikt nie slucha”
    4. Wypowiedzi ostatniego nie przytoczę, nie nadaje sie!

    Wiecie, ze w Zoomie odnalazłem wiecej „osobowości” kiedy ukazał sie w wersji Live?
    Będzie tak z Long Wave?

  43. pinek41 pisze:

    Pinio,taka plyte z coverami mozna by zniesc gdyby bylo w niej to cos… Zawsze myslalem ze muzyka musi miec dusze i nadal tak sadze. Ale z tego co widze na tych plytach tego nie bedzie…. Coz zostaja nam tylko stare utwory ELO… Oby nikt,nawet Jeff,nie ulepszal tego.
    p.s Ciekawe jak nazywa sie ten perkusista? Tak wybija te rytmy:-)))

  44. Pinio pisze:

    Kurcze.Rzadko mnie zatyka i nie wiem co powiedzieć.
    Parę dni temu napisałem,że podzielam obawy Piotra (Kajmana),ale poczekam na pełne wydanie albumu…no i podkusiło mnie.Piotr.Nie musisz zjadać tych stu kartek.Sorry,ale szkoda,bo z niestrawności żołądka można sie wyleczyć.Fajnie byłoby gdybyś nie miał racji,ale masz…niestety.Ile znów czekać?Kto oceni szanse na…coś jeszcze?W/g mnie…to KONIEC…zjem papierową encyklopedię,jeśli się mylę…
    Czuję się zrobiony w konia przez kogoś,komu ufałem bezgranicznie.
    Wiem,że artysta nie może dreptać w miejscu,ale…taki numer!?Lepiej już by było,gdyby nic nie nagrał i pozostawił ten tak nielubiany,ale frapujący niedosyt…choćby taki jak koniec albumu „A New World Record”,a tak?…zżera własną legendę.
    To oczywiście moje skromne zdanie,ale słucham Jeffa od utworu „Ma-Ma-Ma Belle”,czyli chyba jednak dość długo i powtórzę,to co napisałem parę dni temu.Mało mnie obchodzi retrospektywna wycieczka J.L. w czasy swojego dzieciństwa i czego słuchał w radiu jeśli ma to zaowocować taką muzyczną biedą.Nie zamierzam też zachwycać się,było nie było jakimiś coverami,oraz zastanawiać się co chce nam przekazać nieswoimi przecież tekstami.Jest mi po prostu smutno,jak wyżej…wybaczcie,ale nie rozumiem…

  45. jasiu pisze:

    …ale coś Jeff ma w zanadrzu…z jednej strony szkoda, ze wykonuje piosenki innych wykonawcow – stac go „chyba” na coś lepszego, czyli produkcje swoich kompozycji!! Jak uważacie???

  46. pinek41 pisze:

    Slucham tego od paru dni… i odczuwam pustke… Gdzie ten power,gdzie ten feeling,gdzie to wszystko co mnie pociagalo w jego muzyce??!! Jest mi tak smutno jak smutna jest ta plyta. Ale jak to Andrzej mowi… poczekajmy na efekt koncowy.

  47. Kajman pisze:

    Mogę być pewny, że (po przesłuchaniu wszystkich „ekstraktów” plus bonusy – jak pisze Andrzej z płyty Long Wave) , nie zjem 100 kartek, o których pisałem wcześniej. Nadal jestem utwierdzony (że mój ukochany Jeff) poszedł nie tą drogą! Perkusja jak z „laptopa”! Płyta nudna. Nawet koneser nie wytrzyma jej do końca. Płaczę…Płaczę… Płaczę…

    Jeff wróć do wielkich aranżacji…

  48. Andrzej pisze:

    Dlatego sens ma to, co pojawiło się jako Down The Lane and Far Way -Sampler . Inaczej…
    A zresztą – sam pisałem, aby zaczekać ;-)

  49. Andrzej pisze:

    Dlaczego jeszcze nikt nie grzmi???!!!
    Płyta Jeffa Long Wave ma mieć …27 min 19 sek (sic!):

    http://www.amazon.de/Long-Wave/dp/B0096O5ER0/ref=sr_shvl_album_1?ie=UTF8&qid=1347009765&sr=301-1

  50. Andrzej pisze:

    Powiedzczie mi co to jest???!!!
    Znalezione na http://www.ebay.com:

    JEFF LYNNE – Down The Lane and Far Way -Sampler hails from 2011 and is a U.S. 21-track promotional sampler CD-R acetate featuring excerpts from the forthcoming Jeff Lynne release “Long Wave” plus 11 other tracks that were recorded. Comes housed with a front tracklisting insert and a custom stickered disc.

    1. She 0:51
    2. If I Loved You 1:05
    3. Sunshine of Your Smile 1:17
    4. Stardust 0:54
    5. So Sad 0:58
    6. Bewitched, Bothered and Bewildered 1:10
    7. Mercy, Mercy 0:49
    8. Smile 0:49
    9. Sally 1:10
    10. Love is a Many Splendored Thing 0:54
    11. All Alone Am I 1:02
    12. Sleepwalk 0:53
    13. Some Enchanted Evening 1:26
    14. Night and Day 1:15
    15. My Prayer 1:04
    16. Goodbye My Love 1:21
    17. Jody 1:11
    18. You’ll Never Walk Alone 1:00
    19. Saturday Night at The Duck Pond 1:16
    20. Running Scared 0:48
    21. Let It Rock 1:00

    To ekstrakt z płyty Long Waves, ale brakuje tu At Last, no i jest ten Jody + jakieś bonusy.
    Czasy trwania, jak widać – po średnio minucie…
    Help!

  51. Andrzej pisze:

    Porównałem. Chodzi Ci raczej o aranżację, którą „ciągnie”podobny dobór instrumentalny – tak to mądrze nazwałem, a Smerf na pewno mnie wyśmieje ;-)
    W przypadku „Point” jest to bardziej drapieżne.
    No i ok. Mamy nowe utwory Jeffa z jego wokalem i już od tej pory będziemy się delektować jego głosem, a nie zgadywać, czy w tym utworze Walsha to mruczał Jeff czy nie Jeff.
    Bo, poza brzmieniem lynnowskim ( i nie do końca) na płycie Far Reginy Spektor, Jeffa tam w ogóle nie słychać. Najbardziej imitujące momenty są wg mnie w tym bonusowym The Sword & The Pen.
    Ale żeby trzymać piosenkę w szufladzie od 2005??? Jak tak można wytrzymać, aby się nie podzielić????? Ile tego ma Jeff jeszcze w zakamarkach. Śmialiśmy się z Magdą, że pozapominał, gdzie pochował :-D
    Smerfie, czy Magda tu zagląda?

  52. reason8 pisze:

    …myslałem co przypomina mi solówka z Piont, myslałem…. i w pamięci znalazłem. Everly Brothers „The Story of Me”. Tez produkcja Jeffa z 1984r.

  53. Andrzej pisze:

    To dobrze, że znalazłeś i że Smerf nam to wkleił. Uff! Też mam skojarzenia co do „Point…”, ale trudno tego nie odnosić do czegokolwiek – zawsze się szuka tych porównań. Moje pierwsze wrażenie uleciało do płyty Flaming Pie i „The Word Tonight”, ale dosłownie pierwsze 5-7 sekund.
    Moja córa też się ucieszy z nowych kawałków. Ona po prostu domaga się ELO w samochodzie! :-)

  54. reason8 pisze:

    I jeszcze jedno…
    Domyślam się że At Last jest „poparte” oryginalnym videoklipem. O tyle ciekawe, że przez chwilę na filmie widac legendarną elektrownię Battersea, której zdjęcie było użyte na okładce Pink Floyd Animals.

  55. reason8 pisze:

    Słuchając Point of No return przypomniał mi sie rok 1982 (miałem 11 lat) kiedy także na falach długich usłyszałem kawałek, który chyba zmienił moje życie. Nie wiedziałem co to jest ale wiedziałem jedno: muszę jeszcze raz tego posłuchać, a przede wszystkim znaleźć w radio i nagrac. Po kilku dniach „polowania” nagrałem tenże utwór z komentarzem że jest to brytyjska Electric Light Orchestra i Twilight. Od tego momentu był to mój „Point of No return”… punkt od którego nie ma odwrotu:) I tak oto pozostało do dzisiaj. Cieszy tylko że moja miłość przechodzi na syna – też sie pasjonuje EJELOŁ.

  56. reason8 pisze:

    SŁYSZAŁEM!!!
    Jeffie, jestes Wielki!!! Wspaniałe 2 utwory. Piont… przypomina mi troszeczkę What Would it Takes z Armchair… i troszke Surrender, no ale to moje subiektywne odczucia.

  57. reason8 pisze:

    Andrzej, prześlij jak możesz te 2 kawalki na reason8@wp.pl bo jakoś nie mogę tego znaleźć. Dzięki:)

  58. reason8 pisze:

    Andrzej, nie mogę tego nigdzie znaleźć, prześlij jak możesz na reason8@wp.pl

  59. Andrzej pisze:

    Pasjonująca jest także końcówka „Point…”
    Uaaaaaa

  60. Andrzej pisze:

    Nie wiem, czy „At Last” to oficjalny singiel, czy tylko podany przaz radio BBC2. No i czy clip to czyjaś twórczość. Posłuchajcie solówki w „Point…” – moje serce krwawi. Cały czas to gra – Beata do mnie mówi, nie wiem o czym. Tylko muzyka… :-)

  61. Andrzej pisze:

    Tak, jak myślałem: wersja „At Last” Jeffa jest niezwykła, olśniewająca i bijąca inne w „blokach startowych” ;-)
    Balansuje między „Stormy Weather” a „In My Own Time”.
    Z kolei „Point Of No Return” jest tak elektryzujące – nie mogę przestać tego słuchać. Chyba słyszę tam gitarę T. Petty’ego, albo używaną przez kogoś na jego płytach ;-)
    Szkoda, że jakość jest póki co słabiutka.
    Kto wie, gdzie najlepiej już zamawiać płyty???

  62. Andrzej pisze:

    Tak… A ja pamiętam rok 1981, lato, jazdę PKSem na wakacjach u babci na „Szkieletczyźnie” i …long waves, czyli singiel promujący Time, rozpoznany pośród autobusowego warkotu, a podany przez program I PR :-)
    Uważam to za swoje szczególne osiągnięcie, aby po dwu niespełna latach od początków swojej fascynacji ELO, rozpoznać głos Jeffa w takich warunkach.
    To był Hold On Tight! A to była moja przygoda z falami długimi. Potem to już tylko UKF, choć dłuuuugo w wersji mono…
    ;-)

  63. Kajman pisze:

    Cieszę się, że pojawiła się osobny komentarz dotyczący najnowszego wydawnictwa Jeffa.
    Chciałem sam rozruszac ten temat. Małe co nie co juz z Damianem (reason8) zaczeliśmy pisac w innym komentarzu (Jeff i Richard znowu graja razem). Dlatego po prostu skopije moją wypowiedź z tamtego miejsca.

    Jak juz wspomniałeś o Long Wave…
    Cuż w blokach startowych czekam na tę płytę. Zapowiadana na 09 października.
    Jeff jak widać idzie podobna drogą jak Rod Stewart, Robbie Williams, czy Michael Buble. Sięga po klasyke utworów. W przypadku tych panów płyty okazały się strzałami w dziesiątkę! Były na swój sposób przebojowe, nowatorsko zaaranżowane, za którymi poszły koncerty i wypełnione sale po brzegi… Jednak, czy w Jeffa repertuarze, mozna sie doszukać takich „kroków milowych” muzyki jak w przypadku utworów wybranych przez innych? Nie sądzę. Płyta z tego projektu szerokim echem po świecie się nie odbije. Zresztą jak sam Jeff twierdzi, są to pisenki, które słuchał w radio jak był małym chłopcem, które JEMU są bliskie. Jest to muzyka z przed epoki rock and rolla, która utkwiła w jego głowie. Cóż jak się nie ma co sie lubi… to się lubi Jeffa jaki by nie był! Ja ze swej strony stawiam mu wysoko poprzeczkę. Większośc utworów które wybrał są dla mnie zbyt klimatyczne (z wyjatkiem chyba tylko piosenki Chucka Berrego), i boję się co by nie było… nudno. I choć tytuł płyty odnosi sie do częstotliwości nadawania w radio (fale długie), to ja na poczet tego wpisu, życzę Jeffowi „długiej fali”, na której jeszcze długo będzie płynął i tworzył muzykę.

Napisz komentarz

Dodaj komentarz

Najnowsze komentarze

___________________

Kalendarium Singli

___________________

Analiza Utworów

___________________

Szukaj na stronie

___________________

RSS

___________________

Wpisy

___________________
Web Design Bournemouth Created by High Impact.
Copyright © Polski Fanklub ELO. All rights reserved.
eXTReMe Tracker